Krzywe chodniki, skrzywione priorytety – dramat mieszkańców Ligoty i Panewnik.
W szczególności starsi mieszkańcy – których w Ligocie jest wielu – codziennie narażeni są na potknięcia, skręcenia i upadki. Dla osób z laską, balkonikiem czy wózkiem inwalidzkim przejście kilkuset metrów po dzielnicy to często walka o zdrowie. Tylko czy ktoś to zauważa? Czy ktoś się tym przejmuje?

Katowice chwalą się nowoczesnymi inwestycjami, wielkimi projektami i miejskimi wizjami, które mają rzekomo zmienić miasto w metropolię przyjazną mieszkańcom. Niestety, w dzielnicy Ligota-Panewniki mieszkańcy nie widzą tej „wielkomiejskości” w codziennym życiu. Zamiast gładkich chodników i zadbanej infrastruktury, stąpają po krzywych, popękanych płytach, które bardziej przypominają tor przeszkód niż bezpieczną drogę do sklepu, apteki czy kościoła.
Spacer jak sport ekstremalny
W szczególności starsi mieszkańcy – których w Ligocie jest wielu – codziennie narażeni są na potknięcia, skręcenia i upadki. Dla osób z laską, balkonikiem czy wózkiem inwalidzkim przejście kilkuset metrów po dzielnicy to często walka o zdrowie. Tylko czy ktoś to zauważa? Czy ktoś się tym przejmuje?
Radni z Ligoty: milczenie i bezczynność
Radni Dzielnicy Ligota-Panewniki nie dostrzegają tego problemu. Skupieni na „ambitnych” pomysłach, jak kontrowersyjna budowa ogromnego skateparku w Parku Zadole, kompletnie ignorują realne potrzeby mieszkańców. Gdzie są interwencje w sprawie infrastruktury? Gdzie są wnioski o remonty chodników, które dosłownie krzyczą o pomoc?
Brak działania to nie tylko zaniedbanie, to jawna pogarda wobec ludzi, którzy żyją tu od lat i oczekują podstawowego komfortu życia. Zamiast betonu i stali pod przykrywką modernizacji, może warto zacząć od… prostych chodników?
Miasto głuche na problemy osiedli
Władze miasta Katowice również nie wykazują zainteresowania. Pieniądze z miejskiego budżetu płyną szerokim strumieniem w centrum i w medialne inwestycje, ale już boczne uliczki Ligoty pozostają jak z innej epoki. Ulica Świdnicka, Panewnicka, Medyków – tam, gdzie nie wjeżdżają kamery – tam też nie sięga ani łopata, ani decyzja urzędnika.
Potrzebna presja społeczna
Jeśli mieszkańcy nie podniosą głosu, nikt za nich tego nie zrobi. A przecież chodniki to nie luksus – to minimum, jakie miasto powinno zapewniać. Dlatego czas powiedzieć „dość” biernym radnym i urzędnikom odwracającym wzrok. Nie potrzeba kolejnych folderów i wizualizacji – potrzeba równych chodników, zanim kolejna seniorka złamie nogę na miejskiej bezczynności.